Start w zawodach bikini fitness-British Finals 2016.
Pierwszy raz w zawodach bikini fitness wzięłam udział w listopadzie 2015 roku w Yorku.
Udało mi się wywalczyć 4 miejsce, co dało mi możliwość wzięcia udziału w finałach Anglii.
Było to dla mnie ogromne wyróżnienie i niesamowita radość, a jednocześnie motywacja do dalszego działania i dążenia do osiągnięcia upragnionego celu.
Okres przygotowań do Bristish Finals 2016 trwał prawie 6 miesięcy, oczywiście to nie jest tak, że tylko przez pół roku dobrze się odżywiałam i trenowałam! Od kilku lat moja dieta jest bardzo zdrowa i czysta, a z siłowni nie wychodzę od 18 roku życia, więc moje ciało już w dużym stopniu było przygotowane na takie wyzwanie. Mam trenera, który pomaga mi w kwestii żywieniowej (ustaleniu makroskładników), dobraniu odpowiedniego treningu i suplementacji.
Jestem trenerem, ale w tym przypadku to ja sama potrzebowałam bata nad głową!
Czas przygotowań to bardzo ciekawy czas, niesamowite jest to jak ciało może się zmieniać z tygodnia na tydzień, a w późniejszym czasie już nawet z dnia na dzień można zaobserwować pewne różnice w wyglądzie. W ciągu ostatnich miesięcy byłam maksymalnie skupiona na treningach. Trenowałam siłowo średnio 4 razy w tygodniu, a do tego wykonywałam cardio i interwały.
Same treningi to pikuś, większy problem stanowi dieta, bo jak już wspominałam w poprzednich postach odpowiednie odżywianie jest kluczem do sukcesu.
Nie miałam praktycznie żadnych cheat meali. Bardzo lubię zdrowe jedzenie, a trzymanie czystej michy sprawia mi nawet frajdę, ale wszyscy jesteśmy ludźmi i chyba każdy czasem ma ochotę na pizzę lub czekoladę.
Ja również, ale wygrałam z moimi zachciankami i nie skusiłam się na żadne świństwa, a pragnienia na słodkie zastępowałam sobie moimi zdrowymi deserami. Przez 6 miesięcy nie jadłam czekolady, cukierków, ciastek, bułek, pizzy oraz fast foodów.
Ostatnie dwa tygodnie przed konkursem były najtrudniejsze, zaczynałam czuć zmęczenie, ale chyba bardziej psychiczne, do tego ogromna ekscytacja i odliczenie dni do wejścia na scenę.
Zawody British Finals odbyły się w Birmingham w przepięknym Symphony Hall.
Kiedy zobaczyłam tę scenę, światła i widownię serce biło mi jak szalone!
Na zawodach nie liczy się tylko ładna sylwetka, ale również opalenizna, strój, włosy, paznokcie, a przede wszystkim pozy i prezencja na scenie.
Na scenie musimy pokazać trzy pozy: pozę bokiem, przodem oraz tyłem, a do tego tzw T-walk. Przed zawodami miałam lekcję pozowania, a następnie to czego się nauczyłam trenowałam sama w swoim zakresie. Czyli oprócz ciężkich treningów na siłowni dochodzą jeszcze treningi z pozowania.
W chwili wejścia na scenę zapomniałam tego wszystkiego co uczyłam się godzinami przed lustrem, stres i adrenalina zrobiły swoje. Niestety przez to straciłam wiele punktów jak się okazało po zawodach i rozmowie z sędziami.
W mojej kategorii startowało 27 dziewczyn. Każda prezentowała się pięknie, obserwując je w szatni i na backstagu zastanawiałam się tylko co ja tu robię!
Moim pragnieniem było wejście do finału, dlatego kiedy usłyszałam swój numerek, podczas wyczytywania finałowej 6 miałam łzy w oczach.
Udało się!
Na zdjęciu finałowa 6 dziewczyn z kategorii Bikini Toned.
Dziewczyna z numerem 54 zajęła 1 miejsce, prawda, że piękna?
Miesiące przygotowań, litry wylanego potu, a czasem nawet łez, mnóstwo pieniędzy wydanych na suplementy, strój, buty, opaleniznę i inne drobnostki, a tylko kilka minut spędzonych na scenie.
Czy było warto? Moja odpowiedź brzmi TAK!
Takie konkursy uczą silnej woli, samodyscypliny i pewności siebie. Jest to niezapomniana przygoda i rewelacyjne doświadczenie.
Do tego mnóstwo satysfakcji i kolejny spełniony cel.
Dla kogoś to może nic takiego, ale dla mnie normalnej dziewczyny pochodzącej z małego miasta, zajęcie szóstego miejsca na Mistrzostwach Anglii to duży sukces!
Oczywiście to wszystko nie było by możliwe, gdybym nie miała wsparcia wśród najbliższych, którym bardzo dziękuję!
Czy będzie kolejny start w zawodach bikini fitness? Zdecydowanie tak!
Comments (6)